W przedostatnim tygodniu roku szkolnego 2023/2024, dokładnie 10 czerwca 16 uczniów i 3 tegorocznych absolwentów z opiekunami wyruszyło na II obóz wędrowny. W tym roku kierunek został obrany na Góry Sowie, pasmo górskie w Sudetach Środkowych, w południowo-zachodniej części Polski na terenie województwa dolnośląskiego. Na dworcu PKP w Łęczycy pożegnała nas Pani dyrektor słowami: „Szerokiej drogi, cudnych widoków i słońca. Niech ta przygoda, będzie jedną z najlepszych, jakie spotkają Was w życiu.”
Po blisko 6 godzinach podróży i przejechaniu 366 km dotarliśmy do Zagórza Śląskiego, skąd udaliśmy się na najlepiej zachowany na terenie Dolnego Śląska zamek Grodno z ponad 500-letnią historią. Zwiedzając warownię, wdrapaliśmy się na wieżę, skąd rozpościerał się przepiękny widok na rezerwat przyrody „Góra Choina”. W dalszej wędrówce obeszliśmy zaporowe Jezioro Bystrzyckie i po przejściu 7 km dotarliśmy do agroturystyki „U Rodaka” w Michałkowej. Po przepysznej strawie, jakiej nasze podniebienia jeszcze nigdy nie zaznało, przygotowanej przez gospodynię, laureatkę wielu konkursów gastronomicznych, czekała na nas niespodzianka. Jak się okazało nasi gospodarze byli wyśmienitymi bajarzami, którzy wypełnili nam wieczór swoimi opowieściami.
Kolejnego dnia naszym celem była Wielka Sowa (1014 m), należąca do Korony Gór Polski. Pobyt na szczycie był okazją do upieczenia kiełbasek na ognisku oraz podziwiania cudnego widoku pasm górskich od Śnieżnika aż po Śnieżkę. Po przebyciu 14 km dotarliśmy do Schroniska Orzeł (875 m) znajdującego się nad Przełęczą Sokolą. Widok z tego miejsca dosłownie zapierał dech.
W środę nasza wędrówka wiodła szlakiem tajemniczych podziemi. I tak zwiedziliśmy podziemne miasto Osówka budowane pod kryptonimem Riese przez III Rzeszę Niemiecką w latach 1943-45. Według jednej z hipotez po ukończeniu Niemcy planowali rozlokować tutaj naukowców pracujących nad wunderwafe i prototypem bomby atomowej. Inna mówi, że w okolicy ukryto „złoty pociąg” i ciężarówki ze złotem Wrocławia. Następnie zapuściliśmy się w podziemia kompleksu Włodarz. Kilometry wilgotnych i zimnych korytarzy wydrążonych w gnejsie prekambryjskim są obecnie atrakcją przyciagającą wielu miłośników turystyki historycznej. Należy jednak pamiętać o ogromnym cierpieniu i ponadludzkiej pracy w niewyobrażalnych warunkach ludzi różnych narodowości, dla których miejsce to stało się również ich agonią.
Ze sztolni udaliśmy się na posiłek i zakupy do Walimia. Mając w nogach już dobrych kilkanaście kilometrów, chcieliśmy skorzystać z lokalnego transportu publicznego, który ... nie pojawił się tego dnia o wyznaczonej godzinie. Nie pozostało nam nic innego, jak tylko ostatnie 5 km pokonać pieszo i na dodatek pod górę.
W czwartek nasz szlak wił się w górę lub ostro opadał w dół. Dłuższą chwilę na wytchnienie mieliśmy w Schronisku Zygmuntówka oraz na Kalenicy (964 m), gdzie po kilku próbach zdołaliśmy rozpalić wilgotne drewno. Tego dnia kiełbaski smakowały nam wyjątkowo. Z wieży widokowej już po raz ostani mogliśmy podziwiać rozległą panoramę Sudetów. Po przebyciu 24 km dotarliśmy do Górnego Miasta Srebrnej Góry, skąd jeszcze udaliśmy się na nocne zwiedzanie twierdzy wzniesionej w 1777 roku po 12 latach budowy. Było to niezwykle atrakcyjne przeżycie, które zafundował nam współczesny żołnierz pruski. W blasku reflektorów podświetlejacych zbiory muzealne oraz pochodni rozświetlajacych mroczne korytarze zapoznaliśmy się z dosłownie „wystrzałową” (strzał z broni i armaty) historią tego miejsca.
Piątek upłynął nam na odpoczynku w autokarze do Kamieńca Ząbkowickiego oraz pociągach do Wrocławia, Łodzi i Łęczycy. Szybko i intensywnie minęło nam tych kilka dni wspólnej wędrówki. Chwilami było ciężko, pojawiały się kryzysy, którym jednak stawiliśmy czoło. Szczęśliwi, pełni wrażeń i niezapomnianych widoków bezpiecznie wróciliśmy w objęcia rodziców i przyjaciół.